Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Tanzania i Kenia. Hakuna matata!    Nadoceaniczny relaks
Zwiń mapę
2010
10
paź

Nadoceaniczny relaks

 
Tanzania
Tanzania, Zanzibar - Jambiani
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11034 km
 
Grzmot fal przypływu obudził mnie o 4:00 rano. Pół godziny później mieszkający w domku obok dziadek (kumpel dziadka Dreda) odpalił swoje małe radyjko z wielką anteną na jakąś poranną arabską modlitwę z wyjącymi śpiewami muezinów. Szum fal zagłuszył jednak wyjców z radia, a przy monotonii dźwięków oceanu udało się jeszcze zasnąć – chociaż na niezbyt długo niestety. Kiedy modlitwa się skończyła, a cofnięty ocean wyciszył się, nasz sąsiad, nadal z radyjkiem przy uchu, zagłuszał skutecznie ciszę okolicy. I tak arabskie komunikaty i radiowe trzaski obudziły mnie po raz kolejny.

Krzul wyszedł przed domek wczesnym rankiem, aby uwiecznić na zdjęciach wschód słońca. Przy okazji "wyłączył" mi dziadka dając mu do zrozumienia, żeby nieco przyciszył skrzyneczkę, bo śpię. Niemówiący po angielsku człowiek na szczęście zrozumiał o co Krzulowi chodzi i przyciszył to arabskie świergotanie.

Ostatecznie obudziłam się z duszą na ramieniu, czy stanę na nogę. Palec jakoś zesztywniał. Po śniadaniu postanowiłam przytulić nogę do zimnej butelki z wodą. Opuchlizna może trochę zeszła, ale za to pojawiła się cała gama kolorów siniakowych. Stwierdziłam, że tego dnia nadwerężanie nogi czymkolwiek nie będzie dobrym pomysłem, więc umościłam sobie wygodne posłanko na leżance z pięknym widokiem na ocean i na pisaniu relacji z Afryki upłynął mi cały dzień.

Poznaliśmy też osobiście dziadka naszego Osmana, do którego należał cały ten grajdołek. Ten sympatyczny siwy człowiek z nieodłączną czapką kofia na głowie ugościł w domku obok nas swojego kumpla – tego, który rankiem szalał z radyjkiem. Po południu obydwaj starsi panowie usiedli w naszej jadłodajni i po odegraniu partyjki gry planszowej pospali się na siedząco.

Na obiado-kolację zjedliśmy genialną, pieczoną, świeżo złowioną rybkę, na którą czekaliśmy ponad dwie godziny! Nie, nie łowili jej w tym czasie. Tyle im zajęło przygotowanie jej, ale cóż się dziwić, skoro na zwykłą jajecznicę czekaliśmy tam zazwyczaj ponad pół godziny. W każdym razie zanim owa rybka wjechała na stół zdążyliśmy się poopalać i solidnie zgłodnieć. Zrobiło się też całkiem ciemno i w końcu zachciało nam się spać. Jednak warto było czekać, gdyż była to jedna z najlepszych rybek jakie w życiu jadłam!

Wieczorem weszliśmy wcześniej pod moskitierę i oglądnęliśmy kabaret na laptopie. Po filmie dopadła mnie kolejna masakra zdrowotna – coś mi się stało z uszami. Nagle zaczęłam słyszeć tak, jakby mi się wlała do uszu woda. Jedynym sensownym wyjaśnieniem tej dolegliwości było to, że wczoraj cały dzień siedziałam na wietrze, a ponieważ przyjechałam tu już nieco zakatarzona, to mnie coś zawiało.

Tak czy siak miałam nieprzespaną noc, gdyż wściekły szum fal w moich niedosłyszących uszach wydawał się tak przerażająco głośny i nie do zniesienia, że spałam płytko słysząc wszystko dookoła ze zdwojoną siłą…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1