Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Tanzania i Kenia. Hakuna matata!    Nocleg przed przekroczeniem granicy
Zwiń mapę
2010
21
wrz

Nocleg przed przekroczeniem granicy

 
Tanzania
Tanzania, Tanga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8701 km
 
W końcu po kilku godzinach jazdy wysypaliśmy się na dworcu głównym w mieście Tanga. Oczywiście, jeszcze nie zdążyliśmy wyjść z busika, a już dopadł nas tłumek pomagierów, co mnie rozsierdziło już do reszty! Byłam wściekła, nieprzyjemna i zarządziłam spontanicznie, że idziemy w stronę białego budynku, który zauważyłam jeszcze z busika. Pomagierzy za nami. Obskoczyli nas ze wszystkich stron z setką ofert wycieczek, hoteli i wszelakich usług. Nawet nie wiem jakie to usługi, bo szybko po napadzie przestałam ich słuchać. Potrzebowaliśmy pokoju, owszem, ale przez ich natarczywość, nie miałam ochoty wdawać się w żadne dyskusje i negocjacje. Nie chcieli się odczepić nawet na wyraźne stwierdzenie, że niczego nie potrzebujemy. Byłam tak wściekła i zmęczona, że parłam do przodu w stronę białego budynku, nie zważając na nikogo dookoła. Nie zważałam na propozycje ofert, ani nawet na pozdrowienia! Wydaje mi się, że jeśli jest się zbyt sympatycznym, spojrzy się z uśmiechem na pozdrawiającego i z serdecznością odpowie, to oni czują się jakby zaproszeni do oferowania jakichś usług. Mina mi wtedy zazwyczaj rzednie, przestaję się uśmiechać, a moja otwartość i sympatia zamienia się powoli w złość. Wtedy robię się niesympatyczna i tylko od "pozdrawiacza" zależy jak bardzo to uzewnętrznię.

Szłam do przodu jak taran. Przestało mnie obchodzić, że tam gdzie idę jedzie samochód – przecież chyba we mnie nie wjedzie? Niech sobie trąbi i niech uważa, bo JA idę! Na szczęście tutaj nie da się osiągać zawrotnych prędkości… Oby dojść do tego białego budynku – wygląda przyzwoicie. Jeśli to nie jest hotel, to wejdziemy i zastanowimy się na spokojnie, co dalej. Coś jednak mówiło mi, że to jednak jest hotel. Dobrze mi mówiło!

Weszliśmy przez oszklone drzwi z napisem "Reception". W środku cisza i spokój. Jakby zupełnie inny świat, niż tam za drzwiami. Sprawdziliśmy ceny i dostępność pokoi. Wszystko nam odpowiadało. Można by nawet rzec, że byliśmy zachwyceni i obsługą, i pokojem, i ceną tego wszystkiego. Zostajemy!

Po zakwaterowaniu wyszliśmy na ulicę po jakieś soki, ciastka i wodę. Przy okazji postanowiliśmy poszukać transportu na jutro do Mombasy. Firm przewozowych dookoła od groma, ale oczywiście znaleźli się pomysłowi ludzie, którzy chcieli nam pomóc szukać transportu. Dziękujemy, poradzimy sobie. Po odwiedzeniu kilku różnych biur wybraliśmy firmę Tahmeed, która miała połączenie o 11:00 w południe, czyli najbardziej optymalne. Wyśpimy się wreszcie i dojedziemy do Mombasy w dzień. Po zabukowaniu biletów chcieliśmy jak najszybciej zniknąć z ulicy, gdzie nie dało się przejść bez zaczepiania.

Wróciliśmy do hotelu i z menu zakończonym gorącym wyznaniem "We love you" zamówiliśmy obiad. Postanowiliśmy dać jeszcze jedną szansę kurczakowi – może w eleganckim hotelu będzie to wyglądało inaczej? Zaniepokoiła mnie jednak umywaleczka zainstalowana na sali. Skoro jest umywalka, to znaczy, że można się tutaj upaprać. Zaryzykowaliśmy.

Okazała się to być jednak powtórka z rozrywki. Były nóżki, skrzydełka – a żeby było zabawniej, to Krzulowi całą nóżkę wrzucili do sosu. Upaprał się ze dwa razy bardziej niż ja. Znów jedzenie nas zmęczyło. Za to poobserwowaliśmy ludność tutejszą na dworcu. Kręcili się, wyjeżdżali, pakowali się do busików. Kobiety targały na głowach całe walizki. Dużo ludzi szwędało się jakby bez celu…

No właśnie. Odkąd pojawiliśmy się w Afryce zauważyliśmy, że kobiety pracują, noszą na głowach jakieś wielkie pakunki, drewno na opał, worki ziemniaków, wodę. Poza tym piorą, sprzątają i pilnują dzieci – generalnie jeśli gdzieś idą, to zawsze w jakimś celu. Faceci natomiast snują się po ulicach, obsiadają schodki, kręcą się po dworcach, gadają ze sobą i wyglądają jakby im się poważnie nudziło. Jest to dosyć niepokojące zjawisko, gdyż człowiek patrząc na nich zaczyna się zastanawiać, co za chwilę mu zrobią. Napadną, okradną, zamordują? Dodatkowo większość z nich ma dziwne spojrzenie, które trudno rozgryźć. Nie wiadomo, czy się bać, uciekać, czy nic sobie z tego nie robić? Czy oni pracują, czy z braku lepszych zajęć obserwują podróżnych? A może zarabiają okradając ich? W Polsce widząc takiego człowieka od razu się go podejrzewa o niecne zamiary. W Afryce było ich pełno: posępnych szwędaczy w przykurzonych i za dużych ubraniach z obowiązkową bejsbolówką na głowie. Na wszelki wypadek byliśmy czujni – pierwszy dzień na afrykańskiej ulicy już nas tego nauczył…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-05-16 09:32
A koty wszedzie takie same.:)))
 
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1