Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Peru. Od turystyki do magii.    Szwajcarska kontrola
Zwiń mapę
2008
22
lis

Szwajcarska kontrola

 
Szwajcaria
Szwajcaria, Zürich
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 35960 km
 
Nastał ranek. Śledziłam - jak zawsze - mapkę z położeniem samolotu, żeby mieć chociaż marne wrażenie, że coś w tym samolocie kontroluję. Zostały jeszcze trzy godziny lotu do Zürichu. Podali śniadanie, które znów trochę "podziubałam". Dalej czułam się dziwacznie. Pod nami Europa. Wszędzie, gdzie tylko nie było chmur widać było leżący śnieg. Jakoś nie cieszyła mnie perspektywa wyjścia z samolotu w taką pogodę. Przypuszczałam, że w Zürichu i w Polsce inaczej nie będzie. Na widok śniegu wcisnęłam się głębiej pod kocyk.

Zostało jeszcze pół godziny lotu. Zaczęliśmy powoli się zniżać. Wszędzie chmury. Nie lubię takich warunków. Ma się wrażenie, że samolot się ślizga, a nie leci i robi jakieś skoczki. Cały czas chmury i chmury. Wpadliśmy w jakieś mleko i nie było widać kompletnie nic. Miałam nadzieję, że pilot wie, gdzie leci... Zniżyliśmy się już całkiem realnie, a tu nadal chmury. Samolot wystawił już lotki, a lądu jak nie ma, tak nie ma. W końcu gdzieś tuż nad ziemią chmury ustąpiły i samolot przyzwoicie wylądował. Byliśmy z powrotem w Europie. Temperatura -1 stopień Celsjusza - w rękawie powiało chłodem, ba! mrozem powiało! Ale znów spodziewałam się jakichś przygód przy przeprawie. No i oczywiście słusznie. Co prawda nic mi nie zabrali, ale kiedy przechodziłam przez bramkę i zaczęła piszczeć, to od razu zawołali babkę z wykrywaczem metalu, która wzięła mnie za kotarkę na szczegółowe obszukiwanie. I tak: piszczało mi zapięcie od stanika, zamek błyskawiczny przy spodniach i oczywiście tradycyjnie buty. Buty zabrała do prześwietlenia, po czym mnie wypuściła. Ja nie wiem, co się dzieje, ale na tych szwabskich lotniskach zawsze musi być jakiś cyrk. Mimo tego, że kobieta była miła i starała się zrobić wszystko, żeby nie wprawiać mnie w niepokój, to i tak byłam mocno zdegustowana. Tym bardziej, że pół świata przeleciałam i podobnych przygód nie było. Chyba przesadzają. Tak jak z tymi napojami. Do samolotu wnieść nic nie można, a jak się czeka na przesiadkę, to w sklepikach ceny są takie, że czasami lepiej już nie pić.

Na szczęście wreszcie doczekaliśmy się na samolot do Warszawy. Jechaliśmy do niego autobusem. Poczułam mroźne powietrze i już wtedy wiedziałam, że chora będę na pewno...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1