Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Peru. Od turystyki do magii.    Monasterio de Santa Catalina... i ruszamy do Iquitos!
Zwiń mapę
2008
11
lis

Monasterio de Santa Catalina... i ruszamy do Iquitos!

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19079 km
 
Dziś mogliśmy się wreszcie wyspać. Nic nas nie goniło, nie musieliśmy nigdzie pędzić. Samolot do Limy mieliśmy dopiero późnym popołudniem.

Leniwie zwlekliśmy się z łóżka, jeszcze bardziej leniwie popakowaliśmy się, zadzwoniliśmy przez Skype'a do domu i wyszliśmy na spacer po mieście. Pogoda dopisała. Było ciepło i słonecznie.

Postanowiliśmy pożytecznie wykorzystać wolny czas i wstąpiliśmy do pobliskiego sławnego klasztoru "Monasterio de Santa Catalina". Klasztor założyła w 1580 roku bogata wdowa Maria de Guzman i przyjmowano do niego jedynie córki z bogatych, mieszczańskich rodów. Wnosząc do klasztoru ogromny posag mogły - jak w domu - żyć nadal w przepychu, mając do dyspozycji służących, srebrne sztućce, porcelanowe zastawy i możliwość przyjmowania gości.

Klasztor to skupisko mnóstwa budynków, labiryntu uliczek, zakamarków, kaplic, cel i ogrodów - jednym słowem: miasto w mieście! Wchodząc tam zatraca się poczucie czasu i przenosi się w tamtą epokę. Efekt potęguje dyskretna muzyka poważna i sakralna rozbrzmiewająca jakby z pobliskiej kapliczki, w której wydawałoby się, że właśnie zakonnice odprawiają modły...
Każda uliczka w klasztorze ma swoją nazwę, a każdy "region" ma inny kolor budynków o intensywnym kolorze: rdzawoczerwonym, zielonym lub kobaltowym. W każdej celi wydzielono przestrzeń na maleńką prywatną kuchenkę, a oprócz tego klasztor posiadał kilka wielkich kuchni, ze spiżarniami, studniami i mnóstwem garnków oraz innych kuchennych przedmiotów. W latach świetności zamieszkiwało tu niemal pół tysiąca osób. Dobrobyt i luksusowe życie skończyło się dopiero po trzystu latach po interwencji papieża Piusa IX. Po około stu latach od tamtej chwili, w roku 1970, udostępniono obiekt do zwiedzania, mimo iż w oddzielonej części "Monasterio" nadal mieszkają zakonnice.

Wyszłam z klasztoru przez obrotowe drzwi kratowe jak z innego świata. Jeszcze długo trzymało się mnie kurczowo wrażenie magii tego miejsca i chęci ponownego przejścia przez wszystkie komnaty i uliczki. Jednak około godziny szesnastej miała po nas przyjechać taksówka zamówiona przez recepcjonistkę z hostelu. Trzeba było wracać.
Kiedy taksówka przyjechała, zostaliśmy odprowadzeni do drzwi przez recepcjonistki i ciepło pożegnani, co zdarzyło nam się po raz pierwszy w życiu! Chętnie byśmy tam wrócili...
W drodze na lotnisko mieliśmy jeszcze raz okazję zwiedzić miasto przez okno samochodu. I z rozrzewnieniem je pożegnać.

Lotnisko w Arequipie jest małe - wielkością przypomina to w La Serenie w Chile. Przy okazji dowiedzieliśmy się rzeczy niepojętej - na lotniskach w Peru pobierany jest podatek lotniskowy. Nie ma znaczenia, że w cenę biletu jest wliczona niezliczona ilość różnych podatków - w tym również lotniskowych. Ma być opłacony podatek dodatkowy. Mimo oburzenia jakie nami targnęło nie mieliśmy wyjścia. Chcąc się stamtąd wydostać trzeba było zapłacić. Pani w okienku nalepiła nam na kartę pokładową nalepkę, a przy odprawie celnik tę nalepkę przedziurkował, tak jak dawne kasowniki w autobusach dziurkowały bilety. Przeszliśmy do wielkiej sali, z której wychodziło na taflę lotniska kilka przeszklonych drzwi. Były to gate'y. Nie trzeba więc szukać, nie trzeba wędrować kilometrami korytarzy. Zaczęło się długie oczekiwanie.

Samoloty lądowały i zaraz potem startowały. Zupełnie jak na przystanku autobusowym. Wszak nie było tam miejsca na postój kilku samolotów. Nasz miał lekkie opóźnienie, ale dające się znieść.

Gdy wsiedliśmy do samolotu, to nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Obok nas usiedli ci sami Amerykanie, którzy siedzieli przed nami w pociągu z Aguas Calientes do Cuzco i tłumaczyli nam zygzakowaty sposób wjeżdżania pociągu do miasta. Wymieniliśmy niedowierzalne uśmiechy i zajęliśmy swoje miejsca. Miałam miejsce w ostatnim rzędzie przy oknie... którego nie było. Okazało się, że ten model samolotu ma ostatnie okienka "zamurowane", "ślepe". Także całą drogę stresowałam się mocniej niż zazwyczaj, nie mogąc kontrolować wysokości w czasie startu i lądowania.

Lecieliśmy około półtorej godziny, aż wreszcie samolot dotknął ziemi w Limie. Zrobiło się już ciemno. Trzeba było znaleźć szybko jakiś nocleg i taksówkarza, który nas do niego zawiezie. W "Informacji" wzięliśmy namiary na kilka hoteli w znośnych cenach i o podobno znośnych warunkach, a następnie poszliśmy szukać taksówki. Dopadł nas jakiś człowiek i po krótkiej negocjacji zapakowaliśmy się z nim do samochodu. Kiedy dowiedział się, gdzie chcemy mieszkać mocno nam to odradził, gdyż hotel może i ładny, ale dzielnica głośna i niespokojna. Jednym słowem podejrzana. Zaproponował nam inny hotel, a raczej hostel, blisko lotniska, więc nie musielibyśmy rankiem przedzierać się przez całą Limę. Zgodziliśmy się na propozycję, a umawiając się od razu na podwiezienie następnego dnia na lotnisko udało nam się wynegocjować atrakcyjniejszą dla nas cenę.

Była już noc, kiedy stanęliśmy pod hostelikiem w Limie. Budynek, jak budynek. Wrażenie po wejściu do recepcji było mniej więcej takie jak po wejściu do garażu, albo do jakiegoś magazynu. Siedziały przy stoliku trzy osoby i dziwnym wzrokiem gapiły się na nas, jakby w ogóle nie rozumiały po co ludzie przychodzą do hostelu. Za nimi były drzwi z garażem lub warsztatem samochodowym, za którymi przechadzał się człowiek w przybrudzonym kombinezonie.

Chłopaczek zza stolika zaprowadził nas do pokoju na piątym piętrze, pokazał szybko pomieszczenie, a następnie z zapałem zareklamował wielki telewizor wiszący pod sufitem. Pokazał pilota do niego, włączył i zaczął przerzucać kanałami zachwalając ich ilość. Tak - zdążyliśmy się już do tej pory przekonać, że w peruwiańskich hostelach, choćby nie wiem jak zapyziałych i norowatych, MUSI być telewizor. Przy czym można się dopatrzyć prawidłowości, że im większa nora, tym większy telewizor. Zupełnie jakby to było w pokoju najważniejsze. Nie czysta łazienka z ciepłą wodą, nie czysta pościel, nie wygodne łóżko, tylko właśnie telewizor.

Śmiać mi się chciało, no ale udałam, że się zachwyciłam, żeby zadowolić pokazywacza. W środku nocy to raczej chcieliśmy się przespać parę godzin, a nie oglądać telewizję. Tym bardziej, że wcześnie rano musieliśmy znów zjawić się na lotnisku. Wreszcie Krzul umówił się z taksówkarzem, a "pokazywacz" zakończył demonstrację najważniejszego przedmiotu w pokoju i wszyscy razem zeszli na dół. Zostałam w pokoju sama.

Pokój należał do tych czystszych. Biała pościel, czysto, łazienka w porządku. Chociaż drzwi do łazienki były w formie przesuwnych drzwi do szaf, które się montuje w przedpokojowych wnękach. Sama łazienka sprawiała wrażenie zorganizowanej właśnie w takiej wnęce. Nie jest źle - ale to i tak tylko jedna noc.

W nocy obudziło mnie pukanie do drzwi. Jest środek nocy, więc nie będziemy nikomu otwierać! Poza tym jeśli się nie pali, to nie życzymy sobie żadnych pukających. Nie ma nas! Śpimy! Wara od tych drzwi! Zasnęliśmy.

Po jakimś czasie obudziły mnie dziwne hałasy. Trzaskanie drzwiami, głośne rozmowy, śmiechy pełną gębą i jakieś głośne pijackie śpiewy. Miałam nadzieję, że się niedługo uciszy - w końcu chyba kiedyś jest cisza nocna. Nie uciszyło się. Potem miałam nadzieję, że ktoś z recepcji to usłyszy i przyjdzie uciszyć imprezowiczów, albo ich wywali z hostelu. Nie przyszedł nikt. Dotrwaliśmy jakoś do rana w tym hałasie...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (34)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2010-08-09 16:01
zdjęcia fantastyczne...chyba już tak napisałam - ale podziwiam !
 
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1