Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Peru. Od turystyki do magii.    Cuzco i koka
Zwiń mapę
2008
30
paź

Cuzco i koka

 
Peru
Peru, Cuzco
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17542 km
 
Zaczęło się rozjaśniać. Trzeba w końcu zerknąć na widoki. No i zobaczyłam wysokie góry, krętą drogę i ani żywej duszy. Jechaliśmy w chmurach. Czułabym się jak w niebie, gdyby nie to, że nagle zrobiło się w przedziale strasznie duszno. Okna otworzyć się nie dało, klimatyzacja wyłączona, nie można znaleźć stewarda, ani dostać się do kierowcy. No idzie się udusić! Całą noc włączali nadmuch, który szumiał i zmuszał mnie do ciągłych wycieczek do toalety, a teraz udusimy się tuż przed celem podróży! Okna mocno zaparowane, a tlenu mniej niż na wysokości przełęczy, przez którą przejeżdżaliśmy w nocy! Wreszcie pojawił się nasz śmieszny steward i zaczął roznosić śniadanie. Jesteśmy uratowani!

Jeszcze trzy godziny jechaliśmy, zanim pojawiły się pierwsze zabudowania Cuzco. W międzyczasie włączyli w telewizji propagandowy film o Machu Picchu i okolicach. Wreszcie za oknem zaczęły pojawiać się pierwsze domki w charakterze "cuzcowym", jakich naoglądałam się na zdjęciach. Były to domki w większości z brązowej cegły glinianej, suszonej na słońcu. Dach pokrywały czerwonawe dachówki. Domków było coraz więcej, co zwiastowało rychłe dotarcie do Cuzco. Nagle - jest! Objawiło się u naszych stóp.

Cuzco - stolica imperium Inków. Najstarsze nadal zamieszkałe miasto w Ameryce Południowej. Jest położone na wysokości 3326 m n.p.m. i ma flagę w kolorach tęczy. W języku keczua "qosqo" znaczy pępek świata. Jest większe niż się spodziewałam - ma ponad 300 tysięcy mieszkańców. Jadąc do Cuzco najpierw widzi się je z góry, a potem powoli, slalomem zjeżdża do centrum. Wszystkie miasta wysoko położone "ukryte" są między górami. Ma to chronić między innymi przed górskimi wiatrami.

Z góry miasto wygląda jakby całe było przykryte czerwonym dachem. Uliczki są w większości bardzo wąskie i strasznie strome. Dodać do tego wysokość ponad trzech tysięcy metrów i okazuje się, że poruszanie się po mieście nie jest takie proste.

Wypakowaliśmy się z autobusu na dworcu głównym i od razu znaleźliśmy jakąś taksówkę, która zawieźć nas miała do upatrzonego wcześniej hotelu, w którym niestety nie było już miejsc. Wybraliśmy się zatem na objazdówkę po Cuzco w poszukiwaniu czegoś przyzwoitego. Za 15 soli taksówkarz objechał kilka hoteli w mieście, aż znaleźliśmy w końcu hostel "Monarca". Budynek przyzwoity, w środku też nie najgorzej, prysznic bez prądu - to ważne, jest też ciepła woda. Bierzemy. Na powitanie dostaliśmy do pokoju dzbanek herbaty z liści koki (tak, tej samej koki, z której produkują kokainę). Koka pomaga zwalczać przykre objawy choroby wysokościowej, więc mate de coca jest zalecana na dużych wysokościach. Zmęczenie się czuło, zadyszka towarzyszyła zawsze i wszędzie - trzeba było więc korzystać z dobrodziejstw tutejszego ludu.

Niestety ktoś wymyślił sobie kiedyś, żeby z roślinki wyekstrahować czystą kokainę - mocny, uzależniający narkotyk. I tu pojawiły się problemy andyjskich rolników. Plantacje koki polecono likwidować, a często jest to jedyne źródło utrzymania tamtejszej ludności. Koka znosi surowe warunki wysokogórskie, na których nic innego nie chce rosnąć. Jednak zanim ktokolwiek czegokolwiek zabroni i cokolwiek zlikwiduje mamy okazję spróbować tej osławionej herbatki o smaku i zapachu ziółek. Pierwszy łyk jest nieco dziwny, ale nawet szybko mi posmakowała i mogłam się nią raczyć w celach zapobiegawczych. Z tym, że herbata liściasta (w której pływają liście) jest stanowczo lepsza niż herbata z torebki. Ale to akurat nie dotyczy tylko koki.

Po wypiciu herbaty wyruszyliśmy na poszukiwanie sposobu dotarcia do miejscowości Aguas Calientes - miejsca bezpośredniej eskapady do Machu Picchu. Okazało się, że kupienie biletu na konkretny termin wraz z konkretnym terminem powrotu nie jest taką prostą sprawą. Jednak jakimś cudem udało się zdobyć pakiet z biletem powrotnym tego dnia, którego chcieliśmy. Gdyby się to nie powiodło, nasz plan podróży lekko by się zwichrował.

Wieczorkiem poszliśmy na dobrą pizzę i sok przy Plaza de Armas. Przy okazji wreszcie postanowiliśmy się skusić na spróbowanie peruwiańskiego wynalazku pod tytułem "Inca Kola". To taki żółty płyn z bąbelkami, w smaku przypominający oranżadę. Produkuje go również Coca-Cola Company. Zastanawiające jest, czy w Inca Kola - napoju pochodzącym z kraju, gdzie liście koki można kupić na każdym straganie - były jakieś ślady kokainy. Jakiś czas temu usunięto kokainę z Coca-Coli, ale w końcu to produkt eksportowany na cały świat. Inca Kola natomiast jest produktem lokalnym. Tylko czy słynny koncern mógłby produkować napój na lokalny rynek narażając się na ostrą krytykę speców do spraw walki z narkotykami z całego świata? Wątpliwe. Sam napój nie był może rewelacyjny, ale bez względu na skład chemiczny nazwa zobowiązywała do spróbowania i raczenia się nim przez cały pobyt na ziemi Inków.

Po włoskiej kolacji w inkaskim mieście na terytorium Peru postanowiliśmy w końcu wrócić do naszej noclegowni i wreszcie odespać trudy ostatniej doby w przewiewnym - jak się w nocy okazało - pokoiku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
hbarbarah@hotmail.com
hbarbarah@hotmail.com - 2012-01-24 20:39
fajnie by bylo gdybys podala ceny biletow autobusowych i ceny hoteli,poza tym fajny opis podrozy
 
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1