Po kilkugodzinnej podróży wreszcie wysiedliśmy w Nazca i odnalazł nas nocleg. Dokładnie tak. W Peru z reguły klient nie szuka noclegów, tylko nocleg znajduje klienta. Na każdym lotnisku, dworcu, a nawet zapyziałym postoju w jakiejś podrzędnej mieścinie po wyjściu z pojazdu napada tłum tubylców oferujących noclegi, taksówki, wycieczki i inne usługi. Każdy z nich jest przygotowany na każdą ewentualność. Gonią wręcz człowieka opowiadając jaki wspaniały mają hostel do zaoferowania, przy czym to dobry moment na duże targowanie. Można porządnie opuścić cenę, po czym okazuje się, że ów wspaniały hostel jest jakąś norą z prysznicem pod prądem.
No właśnie - fenomen rodem z Ameryki Południowej. W lokalach niższej kategorii często ciepłej wody brak. Aby przyciągnąć więcej klientów właściciele hosteli wymyślili patent, który umożliwia wypływanie ciepłej wody z prysznica. Otóż, do sztywno zawieszonej na ścianie "słuchawki" prysznicowej przymocowują urządzenie podgrzewające wodę, zasilane prądem 220 V. Kable zasilające owo urządzenie owinięte są zazwyczaj wokół rury i wchodzą w ścianę w miejscu, gdzie przyczepiony jest prysznic. Żeby było zabawniej i więcej emocji - kable są na wierzchu, poplątane, a na ich końcówkach widnieje taśma izolacyjna - bynajmniej nie wodoodporna - przypominająca raczej zwykły plaster lekarski. Stojąc pod czymś takim, człowiek zastanawia się, czy to aby nie jest jego ostatni prysznic w życiu...
Ale my „cwani'' nie daliśmy się skusić na usługi nagabywaczy, tylko ciągnąc nasze wielkie walichy pomknęliśmy dziarsko ulicami miasta z postanowieniem, że nocleg znajdziemy sobie sami. Rzeczywistość nas trochę przerosła. Pierwszy napotkany hotel okazał się nie na naszą kieszeń, więc poszliśmy dalej. Jednak pojawiły się na trasie trudności typu dziury, zwały gruzu, remonty chodnika i wysokie krawężniki. A że słonko już dawno zaszło, to szybko mieliśmy dość szukania po ciemku w nieznanej mieścinie i zaczęliśmy się gorączkowo rozglądać za czymkolwiek. Nagle z bocznej uliczki wyłonił się chłoptaś z cennikiem swojego hostelu. Zupełnie jakby wiedział, że tędy będziemy szli i wyszedł nam na spotkanie. Cena była zadowalająca, więc spasowaliśmy i poszliśmy za nim. To był właśnie jeden z tych noclegów z prysznicem pod prądem, cienką szybką w oknie i podejrzanej czystości pościelą. Ale jedną noc jakoś zniesiemy - prześpimy się w śpiworkach.