Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Paryż na czterech kółkach.    Plac Republiki, Plac Zgody, Luwr, Pola Elizejskie i niedoszły Łuk Triumfalny
Zwiń mapę
2013
23
cze

Plac Republiki, Plac Zgody, Luwr, Pola Elizejskie i niedoszły Łuk Triumfalny

 
Francja
Francja, Paris
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1384 km
 
Tego dnia, po śniadaniu i obowiązkowej lekturze książeczki o pojazdach, postanowiliśmy przejść trasę od Place de la République do Place de la Concorde. Pogoda jak zwykle pochmurna, wietrzna i deszczowa, ale przecież nie będziemy siedzieć w hotelu! Piotrek był przygotowany na każdą ewentualność, nieco gorzej z nami. Ale nie było tragedii. Ubranie na cebulkę zawsze się sprawdza.

Dotarliśmy zatem do Placu Republiki. Ogromny teren, mnóstwo ludzi i dwie fontanny, w tym jedna rozlana po klepkach na kształt prostokątnej kałuży. Całkiem fajny efekt – jakby wypolerowana na wysoki połysk podłoga i nie wiadomo dlaczego ta woda kończyła się tam gdzie się kończyła, a nie rozlewała nieregularnym kleksem po większej powierzchni. A żeby atrakcji na Placu Republiki stało się zadość, to przyczepiła się do Krzula jakaś starszawa kobieta twierdząc, że ten zrobił jej zdjęcie, podczas gdy aparat miał skierowany w zupełnie innym kierunku niż ona szła. Już chciała mu przeglądać fotki w aparacie, żeby sprawdzić, czy jej gdzieś na nich nie ma, aż w końcu nadeszłam ja. Spojrzała na mnie, spojrzała na Dzidka, burknęła coś pod nosem i odeszła.

Po krótkim pobycie na Placu Republiki postanowiliśmy ruszyć w kierunku kolejnego – Place de la Concorde – zwanego Placem Zgody. Mijając po drodze ogrody Tuileries dotarliśmy do największego placu w Paryżu i historycznego miejsca. Tutaj za czasów rewolucji stała gilotyna, gdzie ścinano skazańców, w tym króla Ludwika XVI i jego żonę Marię Antoninę. Po rewolucji nadano miejscu obecną nazwę i postawiono mający ponad 3000 lat obelisk pokryty hieroglifami, podarowany przez wice króla Egiptu – chyba najbardziej charakterystyczny dziś element tego placu. Oprócz egipskiego obelisku, również rzucającymi się w oczy elementami najbliższego otoczenia są dwie wielkie fontanny: Fontanna Mórz i Fontanna Rzek. Ze względu na atrakcyjność placu i zapewne jego historyczne znaczenie stał się on tłem do wszelkiego rodzaju fotografii ślubnych i tych prezentujących modę w ekskluzywnych magazynach dla pań. Sami byliśmy świadkami kilku par młodych, które w deszczu, wraz z korowodem samochodów wiozących gości robili sobie zdjęcia wokół okolicznych tworów architektury. Co ciekawe – były to pary azjatyckie.

Kiedy tłumy na placu zmęczyły nas, postanowiliśmy przenieść się do kolejnego pobliskiego zbiegowiska ludzi, czyli do Luwru. Ostatnim razem nie zdążyliśmy obejrzeć całości i należało sprawdzić jakie są realia wejścia do muzeum z dzieckiem w wózku. Przeprowadziliśmy zatem wstępne oględziny terenu i wypytaliśmy o możliwość zwiedzania z Dzidkiem. Okazało się, że dzidki wchodzą za darmo, a w muzeum są windy. Decyzja więc była prosta: dzień jutrzejszy przeznaczamy na zwiedzanie Luwru – może wreszcie uda się zobaczyć niewidziane jeszcze zakamarki.

Na placu wokół szklanych piramid były tłumy ludzi. Większość właśnie wchodziła do muzeum ustawiona w gigantyczną kolejkę, a reszta prawdopodobnie właśnie stamtąd wyszła. Były też dwie – oczywiście azjatyckie – pary młode odbywające właśnie sesje foto. Poza tym teren płaski, bez ulicy i dziwnych zakamarków, więc po zjedzeniu obiadku Piotrek został wypuszczony na wybieg. Poczuł nagle tyle wolności, że nie wiedział co ze sobą zrobić, więc biegał tam i z powrotem wzdłuż fontanny, usiłował wyrwać metalową rurkę z chodnika, potoczyć kamienną kulę, powyciągać śmieci z kratek wentylacyjnych i popchnąć rower jednemu z uczestników rowerowej wycieczki. Żadnego z zamiarów nie udało mu się zrealizować, ale co tam! Nie zrażony niczym, z dzikim okrzykiem radości rozpoczął więc szarżę prosto w tłum ludzi, co w niedługim czasie skończyło się założeniem mu szelek i prowadzeniem na smyczy. Jak już nóżki się zmęczyły, a pomysły na psoty zaczynały się wyczerpywać (czyli stawały się coraz głupsze), postanowiliśmy się jeszcze gdzieś przejść po okolicy.

Wymyśliliśmy, że wrócimy na Place de la Concorde i pójdziemy słynną Aleją Champs-Élysées w stronę Łuku Triumfalnego. Trochę się przeliczyliśmy, bo wydawało się, że obiekt jest znacznie bliżej niż był w rzeczywistości. A to prawie dwa kilometry Pól Elizejskich do przejścia! Po całodniowym szwendaniu się nogi odmówiły nam już posłuszeństwa i po przejściu około kilometrowego odcinka odpuściliśmy sobie ten spacer, który zresztą już kiedyś odbyliśmy. Dzidek prawdopodobnie i tak nie doceniłby walorów łuku, tylko zapatrzyłby się w jeżdżące tam samochody… Dotarliśmy tylko do miejsca, gdzie drzewa się nieco przerzedziły, a w ich miejscu pojawiły się ekskluzywne sklepy. Dodatkowo na chodniku powstało takie zagęszczenie ludzi, że ciężko było lawirować tam wózkiem. To był kolejny powód do zejścia w jakąś spokojniejszą boczną uliczkę i skierowania się do najbliższego metra. Jutro ciąg dalszy w Luwrze!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1