Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Tanzania i Kenia. Hakuna matata!    Uwaga, złodziej!
Zwiń mapę
2010
18
wrz

Uwaga, złodziej!

 
Tanzania
Tanzania, Dar es Salaam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8422 km
 
Leżę zrezygnowana w hotelowym pokoju w Dar es Salaam w Tanzanii i wyczekuję naszych bagaży. Nadal na nie czekamy. Od wczoraj lecą z Nairobi. Po porannym (kolejnym) telefonie Krzula na lotnisko powiedzieli, że je zaraz do hotelu wyślą. Czekamy więc z nadzieją, że wysyłają rzeczywiście, i że to nasze bagaże, a nie jakieś inne, pomylone. Pocieszam się, że one przecież mają numer nadany i opisaliśmy je bardzo dobrze. Poza tym są to plecaki w wielkich niebieskich pokrowcach Deutera, więc są charakterystyczne i tak samo wyglądają. Może nie pomylą…

A jak to się stało, że plecaki w Nairobi, a my w Dar es Salaam? To głupia historia. Facet na lotnisku w Warszawie wysłał je – nie wiedzieć czemu – do Kenii, a tam mieliśmy tylko międzylądowanie. Jeszcze zaznaczył, że o bagaże nie musimy się już martwić do samego celu. Facet się pomylił, a my nie sprawdziliśmy tego nawet wtedy, kiedy wypadł mi w Nairobi kwitek bagażowy – zupełnie jakby chciał zwrócić na siebie uwagę.

Tak więc siedzimy, czekamy i nic się nie dzieje. Nie mamy nawet ochoty nigdzie się ruszać. Zresztą wczorajszy dzień minął nam na odsypianiu całonocnej podróży. Próbujemy zabić czas oglądaniem programów w TV. Większość jest po angielsku. Mamy też program w stylu muzułmańskiego odpowiednika telewizji Trwam. Akcja pasjonująca: człek zawodzi pieśni, a lud chodzi dookoła wielkiego kloca ustawionego na wielkim dziedzińcu wielkiej budowli. Chodzą tak od wczoraj. I na tym programie lecą tylko te wędrówki ludów.
Jest to oczywiście relacja z pielgrzymki do Mekki, którą każdy muzułmanin powinien odbyć przynajmniej raz w życiu, jednak dla człowieka z innego kręgu kulturowego chodzenie wokół kaaby wygląda dość surrealistycznie.

Dzisiejszy dzień zaczął się o 6:00, co ogłosił okolicy kogut siedzący na sąsiednim dachu. W klatce obok ma cały harem kur. W sumie nadal ogłasza, że zaczął się dzień, choć minęła już godzina. Tak, mieszkamy w centrum największego miasta w Tanzanii.

* * *

Wczoraj nawiedzili nas już dwaj naganiacze. Chcieliśmy się wybrać do Parku Narodowego Saadani. Zaoferowali nam przewóz, obwóz i różne atrakcje, ale nawet przy opcji najbardziej oszczędnej nie było nas na to stać. Nie byli bardzo natarczywi i jak stwierdzaliśmy, że to za duża kwota dla nas, to dawali spokój i rozstawali się z nami w sympatii. Każdy pytał czy już bagaże się znalazły (wszyscy dopadli nas jeszcze na lotnisku, więc byli o tym poinformowani) i mimo, że wiedzieli już, że u nich wycieczki nie kupimy, to oferowali, że zadzwonią na lotnisko, aby się dowiedzieć co z plecakami się dzieje.

Ogólnie – jak dotąd – ludzie wydają się sympatyczni. Nie odczułam na razie jakichś rasistowskich uprzedzeń. Na ulicy mniej się nami interesują niż w Chinach, choć różnimy się znacznie bardziej. Chociaż nie należy do rzadkości, że ktoś woła do nas tutejszym suahilijskim powitaniem "Jumbo!". Jednak wydaje mi się, że rzeczywiście należy uważać z aparatami i takimi tam. Jest tu ogólnie straszny tłok i tylu siedzi tu Murzynów na ulicach, przy swoich bazarkach, że właściwie nie sposób dostrzec kto w danym momencie nas obserwuje i czy czegoś nie kombinuje. Nawet w hotelu napisali, aby nie zostawiać w pokojach aparatów, kamer, pieniędzy, ani żadnych wartościowych rzeczy. Trzeba się liczyć z tym, że jest tu niebezpiecznie.

Zdążyłam też zauważyć, że strasznie tu dużo muzułmanów. Szczególnie to widać po kobietach – chodzą zakryte jedne bardziej, inne mniej. Niektóre mają na głowach tylko luźny szal, inne szczelnie owijają się wystawiając tylko twarz, a jeszcze inne na wierzchu zostawiają tylko oczy. Kilka razy dziennie zawodzący pieśniami głos z głośników nawołuje okolicę do modlitwy (o świcie równocześnie z kogutem).

* * *

Około godziny 10:00 nasze szczęście sięgnęło zenitu! Otóż przywieźli nasze bagaże! Wczoraj wieczorem mówili, że bagaże przylecą do Tanzanii dopiero około 23:00. Sądziliśmy, że w nocy do nas dojadą. Nie dotarły. Krzul o 6:00 rano zadzwonił na lotnisko i powiedzieli, że zaraz je wyślą do nas. Godzina 9:00, a bagaży nadal nie ma! Krzul zadzwonił po raz kolejny i dowiedział się, że kierowca będzie za jakieś 20 minut. Czekamy dalej, a w międzyczasie poszliśmy na śniadanie, na które w końcu byśmy się nie załapali. Były omlety, jakieś kiełbaski, makaron zasmażany, herbata i napój mleczny z jakiegoś owocu. W smaku podobny zupełnie do niczego.

Natomiast po śniadaniu usiedliśmy sobie w recepcji, aby być bliżej ewentualnego nadejścia bagaży. Zupełnie zrezygnowana obserwowałam jak facet wniósł na recepcję niebieski worek. Pomyślałam, że pewnie jakaś dostawa do hotelu czegoś. Ale Krzul wstał i podszedł do worka. Nagle, patrzę, facet wnosi drugi worek! Nie miałam okularów, ale widać było, że są obydwa niebieskie! W końcu mnie oświeciło… PLECAKI! Pobiegłam się upewnić.

Wreszcie nasz dobytek jest z nami! Mieliśmy tu wszystko co do życia potrzebne! Po otworzeniu pokrowca okazało się, że mój plecak przeszukali. Klapa do komory głównej nie była zamknięta, a do wewnętrznej części pokrowca nalepili kawałek samoprzylepnej taśmy. Nie wiem, czy coś podejrzanego znaleźli, czy taką mają procedurę, jak bagaż leci bez właściciela, w każdym razie chyba nic nie zginęło, a i kłódki nie uszkodzili. Teraz na własnym przykładzie przekonaliśmy się, że kłódka to tylko taki pic na wodę. Pewnie otworzyli zamek znanym nam sposobem. Jakkolwiek nie zamierzam z kłódek zrezygnować i nadal uważam, że jak złodziej będzie miał wybór, to połasi się na łatwiejszy łup.

Po odzyskaniu bagaży wreszcie mogliśmy się umyć. Wreszcie był szampon, klapki, ręczniki, szczoteczka do zębów i świeże ubranie, z czego skwapliwie skorzystaliśmy.
Po oporządzeniu się wyruszyliśmy na miasto. Tłok, kurz (ciągle mi coś do oka wpadało) i dużo samochodów jeżdżących lewą stroną. Ogólnie trzeba uważać, żeby coś nie rozjechało, bo człowiek patrzy, czy jakiś pojazd nie jedzie z prawej, a tu nagle coś nadjeżdża z lewej. Za wszystkim, co porusza się szybciej niż człowiek unoszą się tumany kurzu, piachu i robi się ogólna zadyma, po której część tego bałaganu osiada w oczach i innych otworach, jeśli są akurat otwarte i na wierzchu.
Przy większych ulicach i w okolicy świateł grasują handlarze wszystkiego, u których można kupić rzeczy przeróżne: jedzenie, gazety, wielkie, naścienne mapy Tanzanii, metalowe rury różnej średnicy, a nawet spodnie od garnituru i wielkie tasaki!

Mieszkamy w jakiejś gęsto zaludnionej części miasta, które powierzchniowo jest dość małe, jednak podobno żyje tu ponad 2,5 miliona ludzi. Nie wiem, gdzie oni wszyscy się mieszczą, bo jakoś wieżowców tu za dużo nie widziałam, a przeszliśmy miasto wszerz. Na ulicach jest dość ciasno i często brak chodników. Albo chodnikiem jest kawałek jezdni. Albo na chodniku postawili przystanki dala-dala (popularnego środka transportu w postaci mini vana) i bazary między nimi. Trzeba w tłumie lawirować pomiędzy przechodniami, handlarzami, pasażerami i naganiaczami. Gdzieniegdzie ktoś śpi pod stertą tektury, a w jednym miejscu siedział człowieczek tak mały i zdeformowany, że aż nieludzki!

Przemieszczaliśmy się zatem z tłumem pomiędzy wyżej wymienionymi przeszkodami, kiedy nagle jeden z idących obok przechodniów schylił się gwałtownie przed nami i zaczął wiązać sznurówkę, tarasując przy tym wąskie przejście. Tłum zagęścił się w miejscu zatoru, a ja w odruchu usiłowałam ominąć schylonego faceta, jednak gość tak stanął, że nie miałam możliwości ruchu ani do przodu, ani w bok, odwróciłam się zatem lekko, żeby się cofnąć i obejść dookoła. Z tyłu też pojawił się jakiś nienormalny tłok i poczułam się zakleszczona. W tym momencie moją odruchową reakcją było uwolnienie się z potrzasku, gdyż z natury drażni mnie bezpośrednia bliskość obcych ludzi. Moja natura uratowała mi dobytek! To były ułamki sekund: facet się gwałtownie schyla, blokuje przejście, reszta wpada na siebie jak w kraksie samochodowej; przede mną blokada, za mną blokada, panika, odwrót… i gdybym sekundę później się odwróciła, być może już nie miałabym czegoś w plecaku! Wydało mi się kątem oka, że ktoś nienaturalnie wisi mi na plecach. Odwróciłam się gwałtownie całą sobą, a człowiek poleciał z rękami za suwakiem. Kontynuowałam więc szybko obrót z jakimś okrzykiem do momentu, aż oparłam się plecakiem o Krzula. Złodziej nie zdążył zamka otworzyć, a ja w tamtej chwili jeszcze nie do końca zdążyłam się zorientować co się dzieje. Za chwilę do mnie dotarło – facet już zniknął…

Złodziej w ręku trzymał jakiś kolorowy materiał, chustę – pewnie przykrył nią manewry przy plecaku. Teraz sobie przypominam, że podobną chustę już widziałam kilka minut wcześniej. Miał na niej namalowany listek marihuany. Nawet w pierwszym momencie zastanowiło mnie, czy to niesie jakąś flagę, ale wykluczył to ten listek. Potem tę samą chustę miał złodziej… Prawdopodobnie to był ten sam człowiek z kumplem. Być może szli za nami przez jakiś czas i kiedy nadarzyła się okazja zakleszczenia mnie to zadziałali. Pisałam już, że nie sposób w takim tłumie zauważyć czy ktoś czegoś nie knuje przypadkiem…

Czytałam w jakimś przewodniku, że w tej części świata lepiej nie krzyczeć na ulicy, że złodziej i nie warto go gonić, bo może się zdarzyć, że przechodnie dokonają samosądu i ukatrupią przestępcę. Temu co to pisał mam ochotę zaśmiać się w twarz. Jakbym zobaczyła, że coś mi złodziej ukradł, to chyba własnoręcznie bym go zatłukła!

Dziś na szczęście udało się uniknąć kradzieży, jednak zraziłam się trochę do Afryki i będę teraz potrójnie przewrażliwiona. Przeraża mnie trochę to, że mimo, że już się odwróciłam facet nadal próbował dostać się do zamka! Taka bezczelność, czy taka ciapowatość? Bo jeśli bezczelność, to do czego są w stanie posunąć się złodzieje, żeby okraść turystę? A jakby miał pod tą chustą nóż? Trochę mnie to przeraża…

Problem polega też na tym, że w hotelu napisali, żeby nie zostawiać w pokoju aparatów, kamer, zegarków, ani innych wartościowych rzeczy. Zostawić w pokoju nie mogę, zabrać ze sobą nie mogę – to co z tym zrobić? Mówią też, żeby starać się nie wyglądać jak turysta. Jeśli jest się Białym wśród Murzynów, to nie da się nie wyglądać jak turysta. Samo to, że jest się Białym prowokuje ludność do oferowania swoich usług. Może sam Krzul przeszedłby bardziej niezauważony, ale ja – blondynka – zwracam na siebie uwagę nawet kiedy coś na głowę założę! Nawet jakbym się owinęła muzułmańską kapotą odsłaniającą tylko oczy, to by zauważyli, że ja nietutejsza. Jeśli idziemy razem – to nie ma mocnych – wyglądamy jak turyści!

W każdym razie od dziś podejmujemy nadzwyczajne środki ostrożności. Będziemy chodzić z jednym plecakiem – tym bardziej zabezpieczonym. Kamery i dużego aparatu i tak nie wyjmujemy na ulicy. Mamy kieszonkowy mały aparacik na miejskie fotki "spod pachy", który Krzul prawie daje radę schować w dłoni i trzyma cały czas w przedniej kieszeni. Ponadto postanowienie – nie wyjmujemy portfela na ulicy! Kieszonkowe na drobne, uliczne wydatki trzymamy luzem po kieszeniach i wyjmujemy po jednym banknocie. Najlepiej tak je ułożyć w kieszeni, żeby od razu wiedzieć co się wyjmuje i żeby nie sprawiać wrażenia, że się ma tych drobnych jeszcze dużo. Plecak w miejscach zwiększonego tłoku przekładamy na brzuch. Jeśli chodzimy z plecakami, to tych podręcznych nie odstępujemy ani na sekundę! Unikamy w miarę możliwości tłoku, szczególnie wyczulamy się na te wytworzone przez kogoś konkretnego. W razie takiego przypadku uruchamiają się oczy dookoła głowy, a plecak schodzi na brzuch przytrzymywany mocno obydwoma rękoma z gotowością walki w przypadku próby wyrwania. Z głównym bagażem czasem trzeba będzie się rozstać (luki bagażowe, itp.), więc pokrowiec, kłódeczka i przy każdym postoju z otwarciem luku wypatrujemy przez okno, czy przypadkiem ktoś naszych plecaków nie wynosi. Reszta uwag pewnie wyjdzie w trakcie podróżowania.

Przez opóźnione bagaże musieliśmy w mieście siedzieć dwa bezsensowne dni. Dwa dni, a już próbowali nas okraść, więc co będzie przez kolejny miesiąc? Ogólnie chyba nie ma wyjścia, trzeba być podejrzliwym w stosunku do wszystkich i uważać tak, jakby się poruszało pomiędzy złodziejami. Utrata czujności może kosztować utratę czegoś kosztownego. Tylko co zrobić w razie napadu? Pierwsze co, to zapobiegać. Nie chodzić w godzinach, kiedy wiadomo, że niedługo ma zapaść noc. Dzień tu trwa od 6:00 do 18:00, po czym gwałtownie się ściemnia. O tej porze z przyhotelowej ulicy słyszę głosy jakichś wyrostków. Nie można zapuszczać się w puste ulice. Tłok niedobry, pustka też podejrzana. Trzeba poniekąd słuchać intuicji – jeśli coś mi w jakimś miejscu nie pasuje, to spadamy. Lepiej być nadgorliwym.

Z sympatyczniejszych rzeczy, to wielu ludzi nas pozdrawiało powitaniem "Jumbo!" lub "Jumbo mzungu!", co po ichniemu znaczy coś w stylu "Cześć białasie!". Wspomnieć muszę sytuację, która nas szczególnie ubawiła. Przechodząc przez jakąś ulicę stanął przed nami autobusik wypełniony małymi Murzynkami Bambo. Ale jak wypakowany! Nie wiem jak to możliwe, ale wypełniony był pod sam sufit! Wszędzie wystawały tylko małe łyse główki i rączki. Nagle wszystkie małe główki, które były w stanie wyjrzeć przez okno od naszej strony zwróciły się na nas. Część główek zaczęła wołać "Good bye!", któraś sobie przypomniała, że na przywitanie to raczej się mówi "Good morning!", słychać też było "Hi" i "Jumbo!" i rączki, które nie musiały się niczego trzymać, ani na niczym wisieć poszły w ruch i zaczęły nam machać. I jakie poruszenie dało się odczuć w autobusie, kiedy główki zobaczyły, że im odmachujemy i odpowiadamy. Nagle słychać było więcej głosików z przywitaniem, więcej uśmiechów i więcej rączek machało do nas. Potem autobus skręcił. Mam wrażenie, że kierowca specjalnie stanął w tamtym miejscu, żeby dzieciaki popatrzyły na Białasów. Poruszenie w autobusie za naszą sprawą było tak wielkie, że połowa główek otworzyła tylko japy z wrażenia i nie była w stanie się poruszyć. W każdym razie radość była obopólna. Nie do wiary jak oni mogli upchnąć tyle małych Murzynków do jednego autobusu!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1