Geoblog.pl    Jouka    Podróże    Peru. Od turystyki do magii.    Arequipa - powrót do ludzkiej wysokości
Zwiń mapę
2008
08
lis

Arequipa - powrót do ludzkiej wysokości

 
Peru
Peru, Arequipa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18284 km
 
Polecony przez taksówkarza hostel okazał się jakąś norą, jednak nie będziemy szukać noclegu po nocach. Dostaliśmy pokój, w którym mieściło się łóżko, mała szafka i wielki telewizor, którego wtyczka błyskała złowrogo w kontakcie, kiedy tylko potrąciło się kabel. Mieliśmy poważny problem, żeby zmieścić tam nasze bagaże. Na dodatek nie było w ogóle okna na zewnątrz. Było okno, owszem, ale wychodzące na ciemny korytarz. Efekt był taki, że budząc się rano byliśmy mocno zdezorientowani, czy to aby jeszcze nie środek nocy. Zawierzyliśmy jednak zegarkom i wyszliśmy na śniadanie. Zapowiadało się atrakcyjnie, gdyż miało być na dachu, na tarasie, w porannym słońcu. Obok stolików stała klatka z papużkami falistymi i osobna z kanarkiem. Pani przyniosła nam tradycyjne kontynentalne śniadanie. Zażyczyliśmy sobie herbatę z koki - i tu rozczarowanie. W filiżance z wodą kręcił się jeden, jedyny listek... A wydawało się, że śniadanie będzie najmocniejszą stroną tej noclegowni. Widać nie miała ona żadnych mocnych stron. Krzul poszedł do kuchni wyżebrać dodatkowe listki - przecież nie będziemy pić samej wody! Musiał im podać ilość listków jakie sobie życzymy. Dostaliśmy po cztery dodatkowe. Nie wiem, czy oni lubią pić wodę, czy myśleli, że i tak nie będziemy wiedzieli jak taka herbata powinna wyglądać. Zdegustowani wyruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu wycieczki do kanionu Colca i jakiegoś innego lokum na kolejną noc, gdyż pozostanie w "norze" groziło popadnięciem w depresję.

Wyszliśmy na ulicę i poraziło nas słońce. Okazało się, że mamy całkiem dobrą lokalizację. Niedaleko był Plaza de Armas - właściwie byliśmy w samym centrum miasta. Poszwendaliśmy się po okolicznych biurach turystycznych w poszukiwaniu wycieczki na kolejny dzień. Porównaliśmy ceny i warunki, po czym zdecydowaliśmy się na konkretne biuro. Wyjazd miał być nazajutrz o godzinie ósmej. Plan był następujący: podjedzie po nas busik, pojedziemy do miasteczka Chivay, gdzie ma być nocleg, a kolejnego dnia wyruszymy zwiedzać kanion Colca i oglądać szybujące kondory. Zamówiliśmy pokój z prywatną łazienką i obiad z menu zamiast stołu szwedzkiego. Przy okazji wchodziliśmy do różnych hosteli, które z zewnątrz wyglądały na przyzwoite i... udało się! Znaleźliśmy uroczy hotelik pod równie uroczą nazwą "Los Balcones de Moral y Santa Catalina". Szybko wróciliśmy do "nory", żeby przewieźć nasze bagaże i zainstalować się w nowym miejscu.

Pokoik był naprawdę ładny. Przestronny, bardzo słoneczny i czysty. Miał ładną łazienkę ze świetlikiem nad prysznicem i duży balkon. Z okien było widać dwie wieże Katedry na Plaza de Armas. Również cena była bardzo przyzwoita jak na tak ładny pokój w dobrej lokalizacji. Dodatkowo bardzo miła pani w recepcji opuściła nam cenę z 80 na 70 soli. Szybciutko zlokalizowaliśmy pokój z komputerem i dostępem do Internetu, z czego pospiesznie zrobiliśmy użytek. Jednak jednym z głównych celów tego dnia było zrobienie wielkiego prania. Pralnia, a nawet dwie, znajdowała się tuż za rogiem. Obok była restauracja, więc pranie i obiad mogliśmy załatwić za jednym zamachem w jednym miejscu. Mogliśmy wszystko wyprać w naszym hostelu, ale miła pani z recepcji szczerze przyznała, że u nich jest znacznie drożej niż na mieście. Naprawdę przemiła! :)) Pozbieraliśmy zatem wszystko, co domagało się czyszczenia i zanieśliśmy do pralni. Udało się na szczęście wyprosić, żeby nasze rzeczy były gotowe jeszcze tego samego dnia.

Zgodnie z planem obiad zjedliśmy w sąsiadującej restauracji. Pokusiłam się na mięso z alpaki (które smakowało jak wątróbka) w jakimś owocowym sosie, z ryżem i frytkami, a Krzul zamówił kurczaka w sosie brzoskwiniowym. Do tego tradycyjnie sączyliśmy soczki naturalne ze szklanek z nabitymi na krawędziach egzotycznymi owocami. Po obiedzie nastąpiła chwila prawdy - dolegliwości żołądkowe nie wystąpiły. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to związane z wysokością. Arequipa jest na wysokości jedynie 2380 m n.p.m. To prawie tak jak obserwatorium Las Campanas w Chile. Odetchnęłam z ulgą.

Po spacerze po centrum miasta odebraliśmy nasze pranie i zaszyliśmy się w pokoiku. Dostaliśmy do pokoju termos z wrzątkiem i zrobiliśmy na kolację "Gorący Kubek" w postaci rosołku z makaronem. Przydał się na zmęczony żołądek. Rano znów czeka nas wyjazd w wysokie góry.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Jouka
Joa^Krzul
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 175 komentarzy175 1340 zdjęć1340 1 plik multimedialny1